piątek, 16 września 2011

Jesien. Dyni ciag dalszy

Chciałabym zrobić wszystko na raz: przeczytać trzy nowe książki, gotować, piec, coś narysować, przymontować koszyk do roweru (od roku się za to zabieram), pobawić się maszyną do szycia, oglądać teledysk Beiruta.


Za parę z tych rzeczy nawet się zabrałam, ale ostatecznie w pełni zrealizowałam tylko ostatni punkt. Uwielbiam beirutowy Elephant Gun! Piosenkę samą w sobie, ale też teledysk. Mam wrażenie, że producent podczas realizacji projektu czytał po kątach Sklepy Cynamonowe i mimochodem czerpał z magii tego, co napisał Bruno Schulz. Poza tym wszystkim Beirut w takim wydaniu jakoś dobrze wpasowuje się w mój podejrzanie tkliwy jesienny nastrój.

W międzyczasie przeglądam też Lawendowy Dom, który kolega podesłał mi przy okazji przepisu na gniocchi z dynią. Porwałam się dziś nawet na ich realizację, ale w efekcie wyszły mi przytwarde kopytka. Oprócz tego na stronie 22 znalazłam artykuł o zapachach. Czy bardziej podróżach. W każdym razie w ten sposób dowiedziałam się o bułgarskiej Dolinie Róż i poczułam, że znów tak bardzo chciałabym gdzieś wyjechać.

Dygresje dygresjami - wprawdzie kopytkogniocchi nie wyszły jak należy, ale ciągle mam w zanadrzu przepis na dżem dyniowy, właściwie dyniowo-grejfrutowy. Jest słodko-gorzki. Inspiracja, jak to u mnie często bywa, przybyła z bloga Liski.

I tu wracam do Elephat Gun. Podobnie jak w piosenka, sama dynia wprowadza mnie w jesień - z resztą do dość oczywiste, bo przecież mamy sezon na to warzywo. Grejfruty, tamandarynowiec (lub imbir) i przyprawy dodają szczyptę magii do pomarańczowej masy. Można by się zdziwić ile wspólnego ma Beirut z gotowaniem ;)


Składniki:
  • 1,5 kg dyni
  • 2 grejfruty
  • 2 cytryny
  • 700 g cukru
  • 1,5 łyżeczki cynamonu
  • 8 goździków
  • 5 cukierków z tamandarynowca (Nie miałam imbiru pod żadną postacią, więc tym dodałam ostrości. Myślę, że jeśli ktoś nie ma kandyzowanego albo tym bardziej cukierków z tamandarynowca, najzwyczajniej wystarczy jakieś 1,5 łyżki obranego i drobno pokojonego kłącza imbiru.)  

Wykonanie:

1) Dynię obrać, pokroić na małe 1 cm kawałki.
2) Grejfruty dokładnie obrać, pozbawić pestek. Całą cytrynę pokroić na kawałki, również odpestkować. Wszystko zblendować.
3) Kawałki dyni zasypać 500 g cukru i zalać cytrusową papką. Wymieszać.
4) Odstawić na noc pod folią spożywczą.
5) Następnego dnia odlać większość soku (całkiem dobry jako dodatek do herbaty), dosypać pozostałe 200 g cukru (można mniej), dodać goździki.
6) Gotować około godziny aż dżem zgęstnieje i będzie przezroczysty. Żeby pomóc większym kawałkom dyni, które nie chciały dość do siebie, potraktowałam je tłuczkiem do ziemniaków w czasie gotowania ;)
7) W międzyczasie otrzeć skórkę z cytryny i wycisnąć z niej sok.
8) Kiedy dżem będzie prawie gotowy dodać cynamon, cukierki z tamandarynowca (lub imbir), sok i skórkę otartą z cytryny. Wymieszać.
9) Nakładać jak najgorętszy do czystych i szczelnych słoików. Słoiki postawić na zakrętkach do ostygnięcia.

Oprócz tego, że mam dobre kanapki, już wiem z czym będę piekła muffiny zimą ;) Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz