niedziela, 25 września 2011

Muffiny razowo-dyniowe z miodem i bakaliami

...czyli dynia po raz setny!
Kiepsko się czułam, więc muffiny chodziły mi po głowie już od kilku godzin. Do tego na Facebooku przeczytałam wpis koleżanki o ciastkach z dynią i bakaliami. W lodówce już trochę za długo stało puree z dyni, a ja pragnęłam imbiru i suszonych fig. Pomógł Wujek Gugl (dokładniej znalazł to) i tak oto prezentuję przepis na muffiny, którymi zajadam się już od godziny!

Składniki:

  • 1/2 szklanki pokrojonych suszonych fig
  • 1/2 szklanki rodzynek
  • 1 i 1/2 szklanki pszennej mąki razowej
  • 1/2 szklanki białej (zwykłej) mąki pszennej 
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • łyżeczka startego imbiru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli
  • 2 jajka
  • 1 szklanka puree z dyni
  • 1/2 szklanki oleju
  • 2 łyżki miodu
  • posiekane orzechy włoskie 
  
Wykonanie:
1) Zagotować wodę, a piekarnik nagrzać do 180 stopni Celsjusza. 
2) Wrzącą wodą zalać rodzynki (tak żeby przykryła wszystkie), pozostawić żeby mogły napęcznieć. 
3) Wymieszać suche składniki: mąkę, cukier, cynamon, gałkę, starty imbir, proszek do pieczenia, sodę i sól.
4) Do suchych składników wbić jajka, dodać puree z dyni, olej i miód. Wymieszać łyżką.
5) Odsączyć rodzynki i wraz z figami dodać do ciasta. Wymieszać.
6) Ciasto nakładać do foremek (proponuję silinkonowe, albo zwykłe wyłożone papilotkami) do 2/3 ich wysokości.
7) Muffiny posypać orzechami włoskimi.
8) Piec przez około 18 minut dopóki nie będą sprężyste (będą wracać do pierwotnego kształtu po naciśnięciu), standardowy suchy patyczek pewnie też pomoże. Studzić w foremkach.  


Smacznego! Om nom nom nom 

piątek, 16 września 2011

Jesien. Dyni ciag dalszy

Chciałabym zrobić wszystko na raz: przeczytać trzy nowe książki, gotować, piec, coś narysować, przymontować koszyk do roweru (od roku się za to zabieram), pobawić się maszyną do szycia, oglądać teledysk Beiruta.


Za parę z tych rzeczy nawet się zabrałam, ale ostatecznie w pełni zrealizowałam tylko ostatni punkt. Uwielbiam beirutowy Elephant Gun! Piosenkę samą w sobie, ale też teledysk. Mam wrażenie, że producent podczas realizacji projektu czytał po kątach Sklepy Cynamonowe i mimochodem czerpał z magii tego, co napisał Bruno Schulz. Poza tym wszystkim Beirut w takim wydaniu jakoś dobrze wpasowuje się w mój podejrzanie tkliwy jesienny nastrój.

W międzyczasie przeglądam też Lawendowy Dom, który kolega podesłał mi przy okazji przepisu na gniocchi z dynią. Porwałam się dziś nawet na ich realizację, ale w efekcie wyszły mi przytwarde kopytka. Oprócz tego na stronie 22 znalazłam artykuł o zapachach. Czy bardziej podróżach. W każdym razie w ten sposób dowiedziałam się o bułgarskiej Dolinie Róż i poczułam, że znów tak bardzo chciałabym gdzieś wyjechać.

Dygresje dygresjami - wprawdzie kopytkogniocchi nie wyszły jak należy, ale ciągle mam w zanadrzu przepis na dżem dyniowy, właściwie dyniowo-grejfrutowy. Jest słodko-gorzki. Inspiracja, jak to u mnie często bywa, przybyła z bloga Liski.

I tu wracam do Elephat Gun. Podobnie jak w piosenka, sama dynia wprowadza mnie w jesień - z resztą do dość oczywiste, bo przecież mamy sezon na to warzywo. Grejfruty, tamandarynowiec (lub imbir) i przyprawy dodają szczyptę magii do pomarańczowej masy. Można by się zdziwić ile wspólnego ma Beirut z gotowaniem ;)


Składniki:
  • 1,5 kg dyni
  • 2 grejfruty
  • 2 cytryny
  • 700 g cukru
  • 1,5 łyżeczki cynamonu
  • 8 goździków
  • 5 cukierków z tamandarynowca (Nie miałam imbiru pod żadną postacią, więc tym dodałam ostrości. Myślę, że jeśli ktoś nie ma kandyzowanego albo tym bardziej cukierków z tamandarynowca, najzwyczajniej wystarczy jakieś 1,5 łyżki obranego i drobno pokojonego kłącza imbiru.)  

Wykonanie:

1) Dynię obrać, pokroić na małe 1 cm kawałki.
2) Grejfruty dokładnie obrać, pozbawić pestek. Całą cytrynę pokroić na kawałki, również odpestkować. Wszystko zblendować.
3) Kawałki dyni zasypać 500 g cukru i zalać cytrusową papką. Wymieszać.
4) Odstawić na noc pod folią spożywczą.
5) Następnego dnia odlać większość soku (całkiem dobry jako dodatek do herbaty), dosypać pozostałe 200 g cukru (można mniej), dodać goździki.
6) Gotować około godziny aż dżem zgęstnieje i będzie przezroczysty. Żeby pomóc większym kawałkom dyni, które nie chciały dość do siebie, potraktowałam je tłuczkiem do ziemniaków w czasie gotowania ;)
7) W międzyczasie otrzeć skórkę z cytryny i wycisnąć z niej sok.
8) Kiedy dżem będzie prawie gotowy dodać cynamon, cukierki z tamandarynowca (lub imbir), sok i skórkę otartą z cytryny. Wymieszać.
9) Nakładać jak najgorętszy do czystych i szczelnych słoików. Słoiki postawić na zakrętkach do ostygnięcia.

Oprócz tego, że mam dobre kanapki, już wiem z czym będę piekła muffiny zimą ;) Smacznego!

środa, 14 września 2011

Ciasto czekoladowe z cukinia na depresje

Ostatnio na skomentowanie niektórych wydarzeń rozgrywających się w tuż pod moim nosem po prostu brakuje mi słów, w laboratoryjnych wynikach też nienajlepiej, NFZ nie współpracuje. Z powodu tego ogólnego klopsa, który mnie otacza zamiast przejeść kolejny gruperowy kupon w centrum, wróciłam do domu upiec ciasto. Czekoladowe z cukinią (przepis dostałam od Magdy z Kopernika, jak zwykle dorzuciłam co nieco od siebie;). Z tego powodu musiałam zdradzić dynię, ale już teraz uprzedzam, że z pomarańczowym warzywem jeszcze nie koniec.

Cukinia może wydawać się nieco dziwnym dodatkiem do czekolady, ale to tylko pozory - wszak jest warzywem praktycznie bez smaku. Dzięki temu można ją dodać tylko po to, żeby nasz wypiek stał się bardziej wilgotny - podobnie jak z marchewką w cieście marchwiowym. Faktycznie, prezentowane ciasto jest stosunkowo lekkie i zdecydowanie mokre. Najlepiej smakuje dzień po upieczeniu. I najlepiej jak się nie zapomni dodać jajek podczas przygotowania ;)

Składniki:
  • 115g miękkiego masła
  • pół szklanki oleju
  • 150 g białego cukru
  • 100 g cukru muscovado (moja depresyjna fanaberia;)
  • cukier wanilinowy
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 duże jajka
  • pół szklanki kwaśnej gęstej śmietany lub jogurtu naturalnego
  • 300 g mąki pszennej
  • 60 g kakao
  • 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
  • łyżka rumu
  • 2 szklanki cukinii startej na tarce o dużych oczkach
  • 50 g posiekanej gorzkiej czekolady
  • 50 g posiekanej białej czekolady

Wykonanie:

Przepis niezbyt sprzyja osobom nieposiadającym miksera.
1) Nagrzać piekarnik do 160 stopni, wyłożyć blachę papierem do pieczenia.
2) Zmiksować masło na puszystą masę. Dodawać stopniowo olej dalej miksując.
3) Dodać cukier, cukier wanilinowy, sodę, proszek do pieczenia, sól i znów zmiksować.
4) Wbić jajka i miksować dalej.
5) Dodawać mąkę na przemian ze śmietaną/jogurem i dla odmiany miksować.
6) Po dodaniu kakao i kawy zmiksować po raz ostatni (uff).
7) Dodać posiekaną czekoladę oraz cukinię i (uwaga, uwaga) wymieszać!
8) Wyłożyć ciasto do blachy i piec około 40 minut.

Smacznego!

poniedziałek, 12 września 2011

Ciasto drozdzowe. Z dynia.

Przepisem nr 2, który zrealizowałam z okazji nadmiaru dyni był właśnie ten. Rzadko piekę ciasto drożdżowe, zwłaszcza, że nie do końca trafia w mój smak, ale moja mama i babcia były zachwycone. Może więc zachwyci kogoś jeszcze? ;)
Ciasto przypomina w smaku i strukturze klasyczne drożdżowe, jest jednak bardziej delikatne.

Składniki:
  • 3 szklanki mąki (zależy od gęstości puree z dyni)
  • 25 g świeżych drożdży
  • 3/4 szklanki cukru
  • szczypta soli
  • szklanka puree z dyni
  • szklanka mleka
  • pół szklanki oleju
  • 1/4 szklanki pestek z dyni
  • 1/4 szklanki rodzynek

Wykonanie:
1) Rodzynki zalać wrzątkiem i odstawić na chwilę. Później odsączyć na sitku.
2) Przygotować zaczyn: skruszyć drożdże, dodać łyżeczkę mąki, łyżeczkę cukru i 2 łyżki ciepłego mleka. Wymieszać  i odstawić na 15 minut w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (u mnie starczyło jakieś 7 minut).
3) Mąkę przesiać do miski, dodać zaczyn, cukier, sól, puree z dyni oraz ciepłe mleko.
4) Wyrabiać ciasto, a jak pojawią się pęcherzyki dodać lekko podgrzany olej oraz pestki dyni.
5) Wyrabiać ciasto jeszcze 10 minut. W razie potrzeby dodać jeszcze trochę mąki. Na koniec wrzucić rodzynki i wymieszać.
6) Przykryć czystą ściereczką i zostawić do wyrośnięcia* na około godzinę.
7) Ciasto przełożyć do wysmarowanej olejem keksówki i zostawić do wyrośnięcia raz jeszcze, tym razem na pół godziny.
8) Piec około 45 minut w 175 stopniach (do suchego patyczka). Gdyby góra ciasta zaczęła się za bardzo przypiekać, można ją przykryć folią aluminiową.
9) Wyjąć z formy po całkowitym ostudzeniu.

Ciasto zupełnie inaczej smakuje tuż po upieczeniu i następnego dnia. A kiedy lepiej? Zdania były podzielone, więc może warto nie zjadać wszystkiego od razu ;)

*A co kiedy ciasto nie chce rosnąć?
Czasem się zdarza, że w domu jest trochę za chłodno i drożdżom nie chce się pracować ku chwale puszystego ciasta. Ja w takich sytuacjach nagrzewam przez chwilę piekarnik, tak żeby nie był gorący, ale lekko ciepły (coś koło 30 stopni Celsjusza). Do takiego piekarnika wkładam ciasto. Jeśli nie jestem pewna czy piekarnik nie jest jednak za bardzo nagrzany, zostawiam na jakiś czas otwarte drzwiczki, już z ciastem w środku. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby takie grzanie nie pomogło :) Trzeba jednak uważać, żeby niechcący nie upiec ciasta ;)

sobota, 10 września 2011

Ciasteczka dyniowe bez obrazkow, ale z czekolada

Moja spożywcza dokumentacja wizualna musi niestety trwać w zawieszeniu, bo aparat tkwi od jakiś trzech tygdoni w naprawie. Z przetwarzaniem produktów spożywczych przerw już nie miałam, tylko nieco inne (podróżnicze) pisanie mnie zajmowało.

Jako że zapowiadałam wszystko z dyni, dziś przedstawiam ciasteczka dyniowe z czekoladą. Bazę do przepisu zassałam stąd (Thanks to Ben).

Składniki:
  • 5 szklanek mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka kakao
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1 i 1/4 szklanki białego cukru
  • 1 i 1/4 szklanki cukru trzcinowego
  • cukier wanilinowy
  • 1 szklanka oleju
  • 2 jajka
  • około 3 szklanek puree z dyni (nieco ponad 800 g - zależy od gęstości puree)
  • 3 czekolady - 1 biała, 1 mleczna i 1 gorzka


Na sam początek - może to całe puree brzmi jak dużo niepotrzebnej pracy, ale warto sobie uświadomić, że robi się je tylko raz, a potem można zasłoiczkować albo zamrozić i zużywać przez pół roku. A świeża dynia ma w sobie za dużo wody.

Przepis:
1) Nagrzać piekarnik do 180 stopni.
2) Rozłożyć papier do pieczenia na blasze.
3) Posiekać czekoladę (białą nieco grubiej, bo się szybciej rozpłynie w piecu).
4) Wymieszać suche składniki: mąkę, proszek do pieczenia, sodę, cynamon, gałkę muszkatołową, kakao i sól.
5) Zmiksować cukier, cukier wanilinowy, olej i jajka.
6) Dodać puree z dyni oraz suche składniki do tych zmiksowanych.
7) Zmiksować. Jeśli ciasto wydaje się zbyt rzadkie (moje było z powodu rzadkiego puree), można dodać trochę mąki.
8) Dodać czekoladę i wymieszać.
9) Za pomocą 2 łyżeczek układać na papierze do pieczenia.
10) Piec około 10-12 minut do suchego patyczka.

Ponieważ ciastek wychodzi strasznie dużo, można podzielić ilość składników przez dwa.
Z tej samej masy można też upiec muffiny (ciastka nie wiedzieć czemu smakują jednak lepiej;). Muffiny piekły się trochę dłużej, nieco ponad 15 minut.

Smacznego!

wtorek, 6 września 2011