niedziela, 17 lutego 2013

Miedzynarodowa zapiekanka z pora

Jak zrobić międzynarodową zapiekankę?

Zacznijmy od interkontynentalnego pora, który o dziwo pochodzi z Azji. Trudno jednak o tym pamiętać skoro do Polski trafił już w średniowieczu, a na południu Europy znany był już w starożytności. Losy pora podziela cebula, chociaż nie wiem czy tak jak orkisz miała okazję stać się posiłkiem gladiatorów i zawodników igrzysk.


Igrzyska! Grecja. Grecja, która większości Europejczyków kojarzy się z błogim lenistwem (nie wiem już czy chodzi bardziej o wczasy czy lifestyle śródziemnomorskich narodów), a czasem również z baraniną, oliwkami i serem Feta. Ten ostatni posiada swoje polskie (zapewne dalekie) kuzynki w formie wyrobów fetopodobnych, które jednak do zapiekanek się nadają.

Beszamel - francuski sos, który określony jako zasmażka z mąki na maśle rozprowadzona mlekiem, brzmi już nieco bardziej swojsko. W każdym razie uwielbiam zalewać nim zapiekanki.

Kulinarnym erudytą raczej nie jestem - wszystko znalazłam na Wikipedii ;)


Składniki

Zapiekanka
  • 4 duże lub 6 mniejszych porów
  • 2 średnie cebule
  • 2 duże plastry szynki
  • 2/3 szklanki mąki orkiszowej
  • 3 jajka
  • kostka sera fetopodobnego albo i fety
  • oliwa, olej lub masło
  • sól i pieprz
  • odrobina masła i jeszcze trochę mąki orkiszowej
Beszamel
  • pół kostki masła (100 g)
  • pół szklanki białej mąki pszennej
  • pół litra zimnego mleka
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Ilość beszamelu z pewnością utopi zapiekankę - ja tak lubię, ale jeśli ktoś woli mniej to proszę zrobić mniej ;)


Wykonanie
  1. Cebulę posiekać, łodygi pora pokroić na talarki a plastry szynki pokroić na małe kawałki.
  2. Cebulę poddusić chwilę na rozgrzanej oliwie/maśle/oleju, dodać pora, szynkę, po czym doprawić solą (ostrożnie, ser jest słony) i pieprzem. 
  3. Dusić jeszcze 15 minut od czasu do czasu mieszając.
  4. W tym czasie piekarnik nagrzać do 180 stopni, wysmarować blachę masłem i wysypać mąką.
  5. Przygotować beszamel. Na patelni roztopić masło, podsmażyć na nim mąkę po czym partiami dodawać zimne mleko dokładnie mieszając. Aż do odpowiedniej konsystencji. Doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
  6. Duszonego pora zdjąć z ognia, dodać mąkę, wymieszać, po czym dodać rozbełtane jajka i wymieszać raz jeszcze.
  7. Dodać pokruszony ser, wymieszać, ewentualnie jeszcze raz doprawić.
  8. Masę porową wyłożyć na blachę, polać beszamelem.
  9. Włożyć do pieca i piec około pół godziny.
  10. Zjeść.
Smaczego! / Bon apetit! / Bon óρεξη! / 胃口好!
(A to z Google Translate)

niedziela, 10 lutego 2013

Agata w Brukseli nie jadla Brukselki

Wszyscy wiedzą, że w lotnisku w Modlinie najlepsze jest to, że nie działa i można polecieć z warszawskiego Chopina do Belgii za 30 zł. W związku z tym nabycie biletu  drogą kupna, a później jego wykorzystanie było czystą przyjemnością. Właściwie byłoby czystą przyjemnością gdyby nie fakt, że lecieliśmy Ryanairem. Ale co tu wybrzydzać. Grunt, że dolecieliśmy w jednym kawałku i nikt nie zmusił nas do zakupu zdrapki ani perfum firmowanych przez Lady Gagę.

Nie wiem jak cała Belgia, ale mam wrażenie, że Bruksela to miasto wszechobecnego sikającego chłopca (Manneken Pis), odrobiny Parlamentu Europejskiego i ładnych kamienic. Podczas dwudniowej wizyty można by odnieść wrażenie, że dzieje się tam tak niewiele, że trzeba się zająć jedzeniem, więc co jadła Agata?

Póki co - to czego nie jadła.

Nie jadła brukselki, która mimo wszystko była spotykalna w wielu innych formach, niekoniecznie przeznaczonych do konsumpcji. Może dlatego, że poza sezonem.

Tu na przykład brukselka z dużą ilością błonnika, bo wydrukowana na kopercie.
Frytki, frytki! Tego nie dało się i nawet nie przystało nie zjeść! Smażone na łoju wołowym, dwukrotnie. O pierwszym przeczytałam, a drugie widziałam na własne oczy. A sprawdziłam głównie to, że mają specyficzny aromat i przyjemnie maślany posmak. Do tego litania sosów - ich wybór trochę przerastał moje kobiece problemy decyzyjne, ale ostatecznie brazylijski stał się moim ulubionym.

Te frytki akurat były Konrada, ale w przypadku sosów panowała wspólnota majątkowa.
Ta piękna, wąsata pani to ja, a na tablicy po lewej stronie lista sosów.
Jak frytki to piwo! Co ciekawe frytki zakupione w Maison Antoine (czyli najbardziej znanej brukselskiej frytkarni) można było wnosić do okolicznych pubów i tam zapijać je piwkiem. Jednym z przewodnikowych brukselskich piw jest Kwak (i nie czyta się go tak jak robi kaczka, bo pani w pubie nie zrozumie) i tradycyjnie serwuje się go w ampułce takiej jak na zdjęciu:


Nie należę do piwoszy obeznanych w temacie, więc powiem tylko, że dobre.

Ponieważ wszystko co słodkie nie jest mi obce, a jak jeszcze do tego kwaśnawe to już w ogóle fajnie - rozkochałam się w Krieku - wiśniowym piwie. Co ciekawe lepiej smakuje z kija niż z butelki.

Pierwsze moje piwo wypite w ogródku piwnym w tym sezonie. Mimo wszystko zmarzłam ;)
Mając zestaw dobre piwo+dobre frytki można by sądzić, że osiągnęło się już pełnię szczęścia. Otóż nie. Pełnię szczęścia osiąga się dostając piwo, frytki i mule. Ciepłe, maślane, z natką.


A na deser gofry. Są konkretne, więc wersja z samą bitą śmietaną wydaje mi się maksimum pożeralności. Podobno Belgowie wybierają raczej opcję z cukrem pudrem i tego się trzymałam przy zamówieniach.

Gofry prezentuje słynny Sikający Chłopiec.
I jeszcze jeden.
Całkiem fajną alternatywą przekąskową były gofry z wytrawnym farszem:


Kolejna opcja kulinarnie pewnie nie jest zbyt belgijska, ale za to ładna. Mamma Roma to ładnie zaprojektowana (strona/ wnętrze/ naczynia) sieciówka ze smaczną pizzą!



A na śniadanie francuski croissant z dobrą cafe au lait podawaną w miseczce ;) Z zaparowanym od zimna (a właściwie już od ciepła) obiektywem.


Ale przejdźmy do sedna i nie mówmy za dużo:








No, muszę tylko dodać, że pan Neuhaus, ten od najdroższych i chyba najbardziej znanych belgijskich czekoladek zaczynał od produkcji zdrowotnych cukierków, np. takich na gardło. Wszyscy wiedzą, że czekolada to samo zdrowie ;)